Zawiedziony. Takie mam odczucie co do filmu. Redford zagral niczym w reklamie, nie wyczuwalem w nim emocji, zachowywal sie tak jakby ... gral w filmie. Ciekawe, w tym filmie jednego aktora bylo tez chyba jedno zdanie wolania o sos i jedno slowo ktore zabrzmialo najglosniej w calym filmie - f u c k. Tak tak, to film jednego aktora I jednego slowa I jednego zdania. Ktos to przyrownuje do Life o Pi, ja bym to raczej przyrownal do open water badz cos w tym rodzaju. Niestety, jak dla mnie Redford bezbarwny, scenariusz rowniez, po prostu film o samotnym czlowieku ktory mial pecha na otwartym oceanie
Redford to nie typ człowieka, który sam podciągnie film do końca, to jest pewne. Robert grał w niektórych scenach jak drewno, jakby mu nie zależało na tym filmie.