Nie wiem ile gwiazdek dałabym temu filmowi gdybym nie była fanką Davida Bowie. Może 8... może 9...
Jednak jako ktoś kto ma absolutną obsesję na jego punkcie nie mogę dać oceny niższej niż 10. Bowie jest w tym filmie czarujący, tajemniczy i niesamowicie pociągający. Oglądanie go w takim wydaniu jest doznaniem niemal ekstatycznym (no ok... oglądanie go w każdym wydaniu jest dla mnie takim doznaniem ;) ). Obsadzenie go w tej roli było genialnym posunięciem.
Nie ma sie czego wstydzic, podobnie odbieram ten film i Bowiego :-) Moglby byc o niczym, a i tak zachwycalabym sie kazda scena, w ktorej moge ogladac Davida. Nieskonczenie seksowny, intrygujacy, do bolu perfekcyjny. A ze przy okazji mozemy ogladac kazdy detal jego ciala... seksistowskie 10/10
Bo jak mozna nie miec, majac do czynienia z jego dystyngowana uroda, subtelnym glosem, niezwykla inteligencja, nieziemskim talentem i, co mnie najbardziej w nim urzeka, tym, ze jest czarujacym gentelmanem, pelnym gracji o subtelnej fizjonomii, lubie patrzec na jego gesty i mowe ciala. Nie jest typowo meska, ale nie jest w zaden sposob kobieca. Poza tym, patrzac na niego zaczynam miec watpliowsci, czy niezdrowy tryb zycia pozosta faktycznie tak duzy slad. Moim zdaniem facet dobrze wyglada do dzis...
'Każdy detal jego ciała...' - fakt, widać sporo. Aczkolwiek sceny erotyczne w wykonaniu Bowie są androgyniczne jak on sam, więc trudno odbierać to jak klasyczną goliznę. Coś z dziecka, coś z anioła.